Advertisement
Menu
/ lequipe.fr

Davide Ancelotti: Moja rola to kwestionowanie ojca

Davide Ancelotti udzielił wywiadu France Football. Przedstawiamy wypowiedzi asystenta trenera w Realu Madryt. Zaznaczamy, że zostały one opublikowane w Internecie przed rewanżowym spotkaniem z Manchesterem City.

Foto: Davide Ancelotti: Moja rola to kwestionowanie ojca
Carlo Ancelotti i Davide Ancelotti ze wskazówkami dla piłkarzy. (fot. Getty Images)

– Kariera piłkarska? Grałem w szkółce Milanu od 14. do 18. roku życia, po czym trenowałem z pierwszą ekipą, którą prowadził mój ojciec. Latem 2008 roku wystąpiłem w jedenastce w sparingu z nim na ławce. Potem rozpocząłem karierę profesjonalisty, ale nie na poziomie, na jakim chciałem grać. Od początku punkt widzenia trenera interesował mnie bardziej niż ten piłkarza. Zawsze uwielbiałem taktykę i komunikację. Kiedy byłem mały, uwielbiałem oglądać wywiady z moim ojcem. Często brał mnie wtedy na ręce. W Parmie i Turynie poznałem takich graczy, jak Buffon, Thuram, Deschamps czy Zidane. To było jak staż z dostępem do najlepszych.

– Przyśpieszony kurs na trenera? Szybko zakończyłem karierę piłkarza, by zacząć studia z psychologii, a następnie także z metodologii treningowej. Uważałem, że muszę mieć wiedzę o globalny zakresie, by móc komunikować się ze wszystkimi po lekarzy i trenerów od przygotowania fizycznego. Nie chciałem dojść do 35. roku życia i uczyć się wszystkiego. Gra w piłkę pomogła mi, bo zrozumiałem, jak to jest mieć przed sobą trenera, ale to praktycznie tyle. Gra i trenowanie to dwie różne rzeczy. Myślę, że miałem najlepsze możliwe szkolenie i rozwijałem się w sztabie rok po roku.

– Awans na numer dwa? Pracowaliśmy w Bayernie i Paul Clement otrzymał ofertę na odejście. Świetnie to pamiętam, byliśmy w Dosze na obozie. Nie byłem gotowy, ale ojciec powiedział, że jestem przygotowany. Odważył się obciążyć mnie odpowiedzialnością, chociaż miałem tylko 26 lat! Mieliśmy w składzie dużo starszych graczy, jak Ribéry, Robben czy Neuer. Na początku nie było łatwo. Jesteś synem trenera... Musisz zdobyć zaufanie. Po prostu musiałem być szczery i pracować jak najlepiej potrafiłem. Próbowałem skupić się na tym, co mogłem kontrolować.

– Moja rola w Realu? Zawsze mówiono mi, że jako trener musisz potrafić robić przynajmniej cztery rzeczy: wyszukiwać, doradzać, kontrolować i organizować. Próbuję robić wszystko po trochu. Czasami organizuję treningi. Sugeruję też ojcu takie rzeczy, jak zmiany czy wykorzystanie luk. Uwielbiam też przekazywać feedback piłkarzom w bardzo konkretnych sprawach. Pewnie, że chciałbym wpływać na każdy mecz, ale futbol należy do zawodników. Samodzielnie oglądam zawsze dwa mecze naszego rywala. Przed City oglądałem to, co planował przeciwko nim Emery z Aston Villą. Próbuję znajdować tę jedną rzecz, która może pomóc temu czy innemu zawodnikowi. A jeśli oni zobaczą taką sytuację w meczu, to jesteś zwycięzcą.

– Współpraca z Zidane'em w sezonie 2013/14? Pamiętam, że Zidane'owi już wtedy było łatwo trafić do wszystkich ze swoim przekazem. Jest wycofany, więc za wiele nie mówił, ale gdy mówił, jego słowa doskonale docierały do graczy. Do tego dochodziła jego skromność. Ta pokorna strona czyni go jeszcze większym. Na końcu wygranie trzech Lig Mistrzów z rzędu to nic łatwego [śmiech]. Lubiłem jego charakter i to, czym emanował. Jak mój ojciec, on też ma zdolność do tworzenia wokół siebie dobrej atmosfery.

– Praca z ojcem? On pracuje w tym zawodzie i dostosowuje się do niego od 30 lat. Był zdolny do wprowadzenia do sztabu młodych osób. Nasza rola jest dosyć prosta: mamy rzucać mu wyzwania i kwestionować. Myślę, że on tego potrzebuje. Rzucanie wyzwań ojcu jest łatwiejsze dla mnie, bo jestem jego synem, takie mam zdanie. Zgadzamy się naprawdę rzadko, ale czasami wychodzi z pokoju, idzie zapalić i wraca [śmiech]. Ja jednak wiem też, kiedy mam przestać. Podobna relacja jest z [35-letnim] Francesco [Maurim, drugim trenerem od przygotowania]. Nie powiem, że to jego syn, ale jest synem byłego trenera od przygotowania, który pracował z ojcem. Więc między nimi także istnieje zaufanie.

– Nasz sztab pozwala ojcu skupiać się na relacjach z piłkarzami. Podchodzi do nich w przerwach, powie jakieś słowo. Myślę, że znaleźliśmy dobrą równowagę. Zmodernizowaliśmy też komunikację z piłkarzami. Wcześniej to była tylko tablica i markery. Teraz wszystko jest bardziej intuicyjne, bo my dorastaliśmy z filmikami i nowymi narzędziami.

– Czy czerpiemy radość ze wspólnej pracy z ojcem? Na końcu na boku boiska tracisz trochę radości i jesteś bardzo skupiony. Musiałbyś się zatrzymać, by cieszyć się całą tą atmosferą.

– Zarządzanie emocjami? Sezon z 14. Pucharem Europy był niesamowity. Gdy wróciliśmy tu po Evertonie, niewielu wyobrażało sobie nasz sukces. Czasami miałem trudności, by się kontrolować, bo te emocje były za silne. Na przykład, przy golu Karima [Benzemy] przeciwko PSG, sam pobiegłem do narożnika! Ojciec lepiej wie, jak pozostawać spokojnym, dotyczy to radości i napięcia. Ja ciągle mam tu margines na rozwój. On denerwuje się tylko wtedy, gdy wszyscy dookoła siedzą zbyt cicho.

– Nasi Francuzi? Oni nie lubią grać w obronie, ale to interesujące, jak Eduardo [Camavinga] i Aurélien [Tchouaméni] mogą się rozwinąć w tym względzie. Ta nowa generacja jest głodna nauki! Zawsze szukają rad i są bardzo otwarci na rozwiązywanie problemów, by się rozwijać. Chcą otrzymywać od nas feedback, a to pomaga też nam. Fizycznie obaj są bardzo mocni, ale to właśnie to pragnienie nauki robi u nich różnicę. Mają ogromny talent, ale ja wyróżniłbym ich dostępność dla trenerów.

– Na treningu czasami po prostu stajemy z zachwytu. Nie zawsze potrafisz skontrolować swoje emocje, gdy zobaczysz pewne zagrania czy akcje. Na tym poziomie bez wątpienia Toni Kroos i Luka Modrić dostarczają najwięcej emocji. Toni to trener. On mógłby na spokojnie wytłumaczyć drużynie, jak mamy zagrać przeciwko City. Czy prowadzenie takich zawodników jest trudne? Dla trenera nie, bo oni zawsze dają przykład i nigdy nie są toksyczni. Na poziomie osobistym jest trudniej, bo oni zasługują na grę. Luka w swoim wieku (38 lat) utrzymuje się na tym poziomie i odpowiada, gdy go potrzebujemy, a to wcale nie jest łatwe. A on robi to, co robi! Gdy przychodzą nowi gracze, mówimy, żeby obserwowali Lukę, Toniego, Carvajala, Lucasa Vázqueza czy Nacho. Mówimy, by skupili się na ich poziomie profesjonalizmu i podejściu do treningu.

– Relacja z gwiazdami? Jeśli ktoś tu przychodzi, to ma talent. Różnicę robi ich szacunek dla klubu. Ten herb pomaga trenerowi i sztabowi. Nasze wielkie gwiazdy nie mają ego. Vinícius, Bellingham, Rodrygo, Valverde... To są gracze drużynowi. Nigdy nie stawiają siebie ponad grupą. Na końcu oczywiście trenowanie Realu Madryt to coś trudnego, bo na ławce musisz posadzić piłkarzy, którzy graliby w każdej innej drużynie. Czasami czujesz tę presję. Jednak ja nigdy nie podejmuję ostatecznej decyzji, ona należy do ojca [śmiech].

– Najważniejsza lekcja? Nauczyłem się tego, że w każdym tygodniu musisz znajdować równowagę. Ten sezon zaczęliśmy od diamentu i zobaczyliśmy, że dopuszczamy do wielu dośrodkowań, więc to poprawiliśmy. Dokonujemy zmian regularnie od tych trzech lat. Dlatego trenowanie to coś świetnego: możesz szukać, znajdować rozwiązania... Kiedy gdzieś przychodzisz, priorytet to dobre przeanalizowanie swoich zawodników. Tak naprawdę to jest rzemiosło, taka manualna praca. Musisz znaleźć pomysł, ale potem to dostosowywać i dalej dostosowywać. To jak dbanie o drzewko bonsai. Jeśli pierwszym pytaniem nowego klubu jest to, z jakiego systemu będę korzystać, to pytanie jest złe. Musimy zacząć od piłkarzy! To najważniejsza rzecz, jaką przekazał mi ojciec.

– Moja przyszłość? Mamy podpisane umowy do 2026 roku. Mamy wiele młodych osób i szansę na bardzo silną drużynę przez następne lata. Ja chcę zacząć karierę pierwszego trenera, ale wiem, że jestem w największym klubie na świecie i to najlepsze miejsce do rozwoju. Nie ustawiłem sobie żadnej daty. To będzie też zależeć od ofert. Dzisiaj jestem szczęśliwy. Moja rodzina mieszka tutaj, żona to Hiszpanka, jestem blisko ojca. Jest nam dobrze, ale nigdy nie wiadomo. Czy boję się tego, co będzie? Nie. Moim celem jest zostanie któregoś dnia numerem 1.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!